środa, 12 listopada 2014

Poziom 3 - pierwsza pomoc



Strzał z bombardy wstrząsnął starymi murami, z sufitu posypał się kurz, tynk, resztki zaprawy i piękny , kryształowy żyrandol opatrzony numerem 1.
- Trafiłem. - Stwierdził z satysfakcją krasnolud, gdy kurz przestał opadać, a w miejscu zajętym wcześniej przez wielki, oślizły sześcian została plama galaretowatej mazi.
- Serio? - Ufok otarł z twarzy resztki galarety, która rozprysła się przy trafieniu we wszystkich kierunkach. - Zaraz... - Spojrzał na swoją dłoń. - To był ślimakowy kwadrat? Czy oślizgły sześcian?
- OŚLIZGŁY SZEŚCIAN. - Ton nieba aż promieniował niewinnością.
- Oślizgły... sześcian… wiedza gigantyczne bakterie na cztery poziomy...
Cichy dźwięk, łudząco podobny do stuku kości o blat, najwyraźniej wprowadził jego umysł na niespotykanie wysokie obroty.
- Przecież ta galareta to czysty kwas!!! Wody! Migiem!
Elf bez słowa oblał Hokera Pokera Abera Kadabera Konstantyna Politańczyka Juppa Koppa Makiego Iksu Kuwu Zetsa Trzeciego zawartością swojego bukłaka. Doppelganger zaczął wyć z bólu.
- WŁAŚCIWIE, TO GALARETA OŚLIZŁEGO SZEŚCIANU, PRZECHODZI EGZOENERGETYCZNĄ PRZEMIANĘ W BARDZO ŻRĄCY KWAS DOPIERO PRZY KONTAKCIE Z WODĄ. SUCHA JEST CAŁKOWICIE NIESZKODLIWA.
- Sadysta. - Dorum przyjrzał się poparzonej twarzy nowego kolegi, który zresztą po wejściu do lochów przybrał swoją naturalną postać. - Wciągnąłeś na w pułapkę pełną tych cholernych sześcianów!
- PRZECIEŻ ZA DRZWIAMI STAŁ WIESZAK Z RĘCZNIKAMI.
- Był podejrzany.
- NAWET NA NIM NAPISAŁEM "JEŚLI COŚ CIĘ OCHLAPIE WYTRZYJ SIĘ WE MNIE"
- Właśnie dlatego był podejrzany!!!
- NIE MOJA WINA, ŻE NIGDY NIE SŁUCHACIE DOBRYCH RAD.
- Dorum. - Lucian położył dłoń na głowie krasnoluda, jako że jego ramię było umiejscowione zbyt nisko. - Nie czas na to. Ufokowi hapeki spadły poniżej zera, trzeba go ustabilizować zanim kipnie na dobre. Mamy na to najwyżej dziesięć rund.
- TERAZ JUŻ DZIEWIĘĆ.
- Dobra. Długouch, zrób mu sztuczne oddychanie, a ja się zajmę masażem serca.
- A dlaczego to ja mam całować to coś?
- Bo opary piwa z mojej gęby go uśpią zamiast obudzić!
- Coś w tym jest.
- OSIEM.
- Ale i tak nie uważam, żeby było eleganckie, aby dżentelmen dżentelmena całował.
- Ty mu masz ratować życie, a nie całować.
- Ale jednak sztuczne oddychanie metodą usta-usta jest… nieprzyzwoite.
- A jakby był cycatą elfką to by było przyzwoite?
- No ba. Usta-usta i masaż serca byłby wtedy jak najbardziej dopuszczalny. Ale ty możesz resuscytaować Ufoka.
- SIEDEM.
- A to niby czemu? Sam mówiłeś, że chłop chłopa…
- To wyobraź sobie, że jesteś babą! Krasnoludki mają przecież brody do pasa!
- No dobra. Czyli ustaliliśmy, że żaden z nas nie chce mu zrobić sztucznego oddychania. Jakie są inne sposoby reanimacji?
- Wizyta u kapłanów?
- Sprzeciw! Sprzeciw! SPRZECIW! - od krzyku krasnoluda z sufitu pospadały olbrzymie pająki. - Są za drodzy! Wymyślimy coś innego.
- SZEŚĆ.
- My się tu kłócimy, a Hoker Poker Aber Kadaber Konstantyn Politańczyk Juppa Koppa
- PIĘĆ.
- Maki Iksu Kuwu Zets Trzeci nam umiera. Musimy coś dla niego zrobić!
- Mam pomysł.
- Serio?
- No. I albo go to postawi na nogi, albo wykończy na dobre, ale że już praktycznie nie żyje to spróbować nie zawadzi.
Krasnolud podszedł do leżącego doppelgengara i odwrócił go na brzuch.
- CZTERY.
- Dobra. Nie chcę wiedzieć co to za pomysł, nie chcę widzieć co będziesz mu robił, ale się zgadzam.
Lucian odwrócił się, gdy brodaty kolega podgiął kolana Ufoka, ustawiając nowego znajomego w pozycji koci grzbiet. A przynajmniej najbliższym odpowiedniku tej pozycji, do jakiego można zmusić nieprzytomnego.
- TRZY.
Brodacz nabił swoją bombardę, niezwykle skrupulatnie dobierając ilość prochu i rozmiar kuli. Następnie wziął głęboki oddech i z całej siły wepchnął lufę młotbardy doppelgengarowi w to miejsce, którego słońce swym szlachetnym blaskiem nie oblewa. Wielka czerwona jedynka mignęła nad głową nowego kolegi, a głos z nieba upewnił elfa co do jej znaczenia.
- JEDNA.
Krasnolud położył paluch na spuście, przybrał pozycję zabezpieczającą, przed odrzutem i odchrząknął.
- No dobra, Ufok. - Powiedział głośno i wyraźnie. - Wstajesz czy mam strzelić?